piątek, 29 listopada 2013

Before Elvis, before Elton John , Madonna and Lady Gaga, there was LIBERACE!

Udało mi się dostać bilety na film 'Wielki Liberace' z cyklu Kocham Kino, ja widziałam go już wczoraj, a film regularnie do kin wchodzi dopiero dzisiaj. 


Na początku pojawił się problem...Jak wymawiać to Liberace - liberajs? librajs? Film rozwiał moje wymysły. Liberaczi. Jest to nazwisko głównego bohatera, a że jego ojciec pochodził z Włoch, więc stąd takie a nie inne rozwiązanie mojego problemu ;) Przy okazji napomknę, iż mamusia Wielkiego Lee była Polką ;)

Oto zwiastun polski:

oraz anglojęzyczny: 


Oczywiście jestem pod oooogrooomnym wrażeniem gry aktorskiej i Michaela Douglasa, i Matta Damona, jednak to chyba ten drugi wywarł na mnie większe wrażenie. Może dlatego, że w trakcie filmu przechodzi niebywałe przeobrażenie ze skromnego chłopca z prowincji, kochającego psy, który marzy by zostać weterynarzem, do ....hmmm....ciężko opisać w kilku słowach....ale zmiana jest diametralna. 

Akcja filmu toczy się w latach 70 i 80 XX wieku. Pieniądze, show, pałac, sława. Jak na tamte czasy, styl który prezentował Liberace był przepychem nad przepychami. Jego show było pełne światełek, błyskotek, cekinów i diamentów. Z resztą dobrze to widać na trailerach. Jednak, mimo wszystko, dla mnie wszystko mieściło się to w granicy show, nie czułam kiczu czy tandety. Nie ma co ukrywać, że Scotta (Matt Damon) i Liberace'a (Michael Douglas) połączyło coś więcej niż tylko praca. Komu to przeszkadza, niech nie ogląda.
Film jest biograficzny, na podstawie książki Scotta Thorsona "Behind the Candelabra: My Life with Liberace".

Trochę mnie rozśmieszył pan chirurg plastyczny. Głównie wyglądem. Na żywo wygląda tak: (wow, całkiem niezłe ciacho;) , tu w wywiadzie na temat roli w tym filmie)
a w filmie wyglądał tak:
i to nie to, że takie ujęcie do zdjęcia, nie. On tak wyglądał cały czas. Skóra naciągnięta do granic możliwości, oczu nie mógł ani domknąć ani szerzej otworzyć. 

Na koniec Liberace w oryginale i 'na żywo':

1 komentarz: